Jestem synem górnika, to jest twardy gatunek ludzi. I jestem ze wsi, to powinienem na wsi mieszkać. Ale panie, na wsi ten węgiel jest drogi, ludzie palą śmieciami, a ja już mam 91 lat, to mi jest trudno to wąchać. W domu się zamknę, to co, tylko telewizor. A tu szeroko oddycham i nie wyganiają mnie, to jestem. Takim sposobem, odkąd nie jeżdżę autem, mieszkam tu do początku grudnia,. Zimą jestem w domu. Jeździłem po świecie, byłem we Francji, w Czechach, w Niemczech, w Holandii, w Toronto, Detroit, Londynie, a teraz bardzo się cieszę, że tu jestem.
Jeszcze jak dzieci były małe, to żona koło domu miała ogródek. Ja sobie tam jeden ar koło domu u notariusza zapisałem, jest mój dopóki żyję. Ale zięć mówi, że nie będzie ogródka, tylko trawnik. Podwórek wybrukowany, bo on nie lubi ziemi, chociaż ze wsi pochodzi, tylko się wykształcił. A ja, żeby mu się nie sprzeciwiać, przyjeżdżałem najpierw do kolegi na działkę. Raz szykowałem sobie jedzenie i zachciało mi się pomidorów. Poszedłem do sklepu, kupiłem kilo, przekroiłem jednego, ale nawet patrzeć na to nie szło. Wyrzuciłem drugi i kolejne. No to wsiadłem w samochód, przyjechałem tu i mówię: Kaziu, mam prośbę. On na to: A co mom, to ci dom. Pomidora chcesz, to weź. I jak to koledzy, różnie do siebie mówiliśmy, więc on do mnie: ty ciućmolu jeden, tam masz tyle ziemi, byś sobie pomidorów nasadził i byś miał. Ja mówię, Kaziu, już nie moje. Ja już to zapisałem dzieciom. A tu były wolne działki. Ta była wolna, to poszedłem do zarządu i zapłaciłem. Który numer działki, to sąsiada pytałem, bo nie było. Zarośnięta trawą była i tak sobie pomału kopałem.